Niniejszy blog jest kontynuacją bloga tobeapsychologist.blogspot.com. Zmiana adresu nastąpiła z najbardziej prozaicznych powodów, jakie można sobie wyobrazić- mój dysk twardy, zwany pamięcią, nie zamagazynował skutecznie hasła, którego nieposiadanie uniemożliwia dostęp do konta. Zatem nastąpiła mała, niespodziewana przeprowadzka :)
Powracając do dzisiejszego tematu: pracowanie, aby pracować- wyzysk czy zysk?
Uprzedzam, że treść, którą wypełniam formę niniejszego postu powstała na bazie moich własnych doświadczeń, które są, chcąc nie chcąc, ogromnie subiektywne. Zatem, dopuszczam możliwość bycia w błędzie, w myśl tego, że człowiek uczy się przez całe życie.
Jak wiadomo, zawód psychologa nie jest zawodem łatwym. Droga ścieżki zawodowej w tej dziedzinie jest pełna zakrętów i przeszkód. Pierwszą i najcięższą do przezwyciężenia są pieniądze- dokształcanie się po studiach kosztuje, a kursy specjalistyczne, tym bardziej. Jeżeli dodamy do tego konieczność przejścia terapii własnej (która jest jednym z wymogów, gdy chcemy uzyskać certyfikat psychoterapeuty) oraz przygotowanie się na to, że nasz pierwszy etat będzie wyceniany na poziomie najniższej krajowej- to wydaje się to dość trudne do udźwignięcia bez popadania w depresję lub sięgnięcia po kredyt. (więcej pisałam o tym tutaj:
http://tobeapsychologist.blogspot.com/2012/10/grzechy-myslowe-poczatkujacego-studenta.html).
Drugą przeszkodą jest to, że nikt nie zatrudni studenta psychologii na etacie psychoterapeuty. Dlaczego? Dlatego, że brak nam doświadczenia praktycznego, którego to brak może okazać się szkodliwy dla pacjentów. Tak samo jak każdy z nas nie chciałby być leczony przez studenta medycyny, którego zabieg chirurgiczny, jaki wykonuje na naszej nerce/ręce/wątrobie lub czymkolwiek innym lub nawet mielibyśmy opory przed pójściem do początkującej fryzjerki, której pierwszym cięciem jest cięcie na naszych biednych, zlęknionych włosach, tak samo nikt nie chciałby być leczony przez psychoterapeutę, którego jedynym doświadczeniem, jakim dysponuje jest wysłuchiwanie żalów znajomych lub bliskich. A jedynym atutem- uczestnictwo w wykładach i zajęciach teoretycznych na uczelni.
Dlatego- praktyki. Najlepiej, aby było ich jak najwięcej i w jak największej liczbie różnorodnych miejsc. Dzięki temu nie tylko poznamy grupy, z którymi chcielibyśmy w przyszłości pracować (lub też "na których" :) ), ale także samych siebie- swoje ograniczenia, lęki, dobre strony i cechy, o które do tej pory siebie nie podejrzewaliśmy.
Ja, niestety, uświadomiłam sobie to dopiero na czwartym roku studiów, mimo, że znajomi ze studiów zdążyli już dojść do tego wcześniej (konkurencja nigdy nie śpi:) ). W maratonie studiowania na dwóch kierunkach dziennie, zdobywania zaliczeń i odhaczania kolejnych punktów ECTS trochę zatraciłam prawdziwą perspektywę. Nazywam ją "prawdziwą", bo celem kształcenia akademickiego jest zdobycie w przyszłości zawodu. A tu zonk, prawda jest taka, że studia zawodu Ci nie zagwarantują. Czasy PRLu minęły- czasy poczucia bezpieczeństwa zapewnionego przez fakt, że dyplom jest jednym z większych osiągnięć, który gwarantuje posadkę w placówce, gwarantującego nad ciepłą posadkę aż do emerytury. Rynek się zmienił. Pokolenie naszych rodziców (współczesnych 40-50 latków) jeszcze doświadczyło uroków poPRLowych, choć niejednokrotnie zdarza się, że tracą pracę (bo przychodzą młodsi i energiczniejsi) i mają problem.. z elastycznością. Bo trzeba się przekwalifikować, przestawić, zmienić lub dokształcić. Kiedyś system "akceptował" Cię takim, jakim jesteś- jesteś mechanikiem, ok, będziesz pracować w Zakładzie Pracy jako mechanik. Jesteś polonistą- ok, będziesz pracować w szkole, aż do bycia sędziwą panią Gienią. Jesteś elektrykiem- ok, będziesz prezydentem ;)
Zatem, nie tylko wymóg zawodu psychologa wymaga nieustannego dokształcania się i zdobywania nowych doświadczeń. Jest to także wymóg obecnego rynku pracy, na którym albo masz za mało doświadczenia, albo za dużo. Aktualnie najwięcej zyskują nie ci, którzy kończą dwa fakultety, tylko Ci, którzy są w stanie połączyć studia z nabywaniem doświadczenia.
Przyszły informatyk nabywa doświadczenie w trakcie studiów pracując dla Nokii lub IBMu, zgarniając za to pensję, często większą niż jego rodzice po szkole zawodowej. Przyszły psycholog nabywa doświadczenie angażując się wolontaryjnie, odbywając praktyki i staże.
Dziś jest moment, by ukształtować naszą przyszłość. By zapewnić sobie codzienny uśmiech w lustrze przy poprawianiu włosów przed wyjściem do pracy.
Zadbajmy o długoterminowość naszych planów, wtedy plany krótkoterminowe nie będą nam brzęczeć w głowie, gdy ze zniekształconą mimiką twarzy pełną ukrywanej goryczy, będziemy mówić: "A może frytki do tego?"