Monday, October 28, 2013

Tajemnica złotego środka.



Prawdziwe szczęście jest rzeczą wysiłku, odwagi i pracy. [H. de Balzac]

Według CBOS (2009), pokolenie pokomunistyczne (urodzone po '89) powinno cechować się brakiem kompleksów i lęku przed przyszłością. Mamy wszelkie zasoby, które mogą nam zagwarantować subiektywne poczucie szczęścia. Nie musimy stać w kilkugodzinnych kolejkach, aby zastać na półkach sklepowych jedynie ocet; internet otwiera przed nami możliwości zdobycia wszelkich potrzebnych nam informacji i jest oknem na świat- który kiedyś był ograniczony do granic Polski. Możemy podróżować, poznawać inne kultury, które przenikają nasze społeczeństwo nawet na co dzień. Szybko postępująca globalizacja sprawia, że wieść o wydarzeniach, które miały miejsce 98329839283 kilometrów stąd, dociera do nas w przeciągu kilku minut, o ile nie sekund. Jesteśmy przeinformowani, stłamszeni ogromem możliwości, które pozwalają nam zmienić nasze życie nawet w przeciągu kilku dni (np. poprzez kliknięcie "aplikuj" przy ogłoszeniach dot. wymian międzynarodowych lub wyjazdów zagranicznych) i mamy obowiązek się cieszyć tym, że są nam dostępne rzeczy, na które nasi przodkowie walczyli czasem całe swoje życie (np. wolność słowa).
Nie wiem jak Wy, ale ja tego nie czuję. Nadal marudzę, że rynek pracy jest do dupy, system szkolnictwa niedostosowany, a postęp mass mediów zabiera nam spokój ducha. Ciężko się cieszyć rzeczywistością, nie mając porównania do alternatywnej.
Ale, tu Was zaskoczę. Jestem wyjątkiem. Bo aż 76% osób przebadanych w 2009 roku przez Czapińskiego uznaje się za szczęśliwych. I to pochodzenia polskiego (!).
Ostatnio odkryłam coś ważnego, dla mnie. To prosta lekcja, która nadała trochę inny wymiar mojemu życiu.
I odkryłam ją za pomocą Koła Życia, które jest stosowane w coachingu (a wygląda tak: Koło Życia). I co odkryłam? Że poświęcam większość czasu rzeczom, które wydają mi się ważne. A tak naprawdę nie są. Nie pomagają mi samorozwoju, nie wpływają na moje codzienne zadowolenie, zabierają mi czas, którego końcówkę (a właściwie ochłapy, które po nim pozostają) muszę rozdysponować na tysiące rzeczy, które kocham i które dodają mi "kopa". I wtedy padło proste pytanie: Co jest twoim motorem w życiu? 
Ja już wiem. Powiedziałam dość rzeczom, które pozbawiają mnie uśmiechu i spowalniają moje działania, oddziałując paraliżująco na całokształt moich dni.

A Ty? Wiesz już co jest twoim motorem? Czymś, co sprawia, że chce Ci się żyć? Czymś, dzięki czemu masz to "coś" i zarażasz tym innych?




Saturday, October 12, 2013

Sekret sekretu, który nigdy nie istniał.


" Sekret jest jednym z siedmiu praw, decydujących o osobistym sukcesie. 
Fragmenty Sekretu odnaleźć można w ustnie przekazywanych opowieściach, literaturze, religiach i filozofiach, istniejących na przestrzeni wielu wieków. 
Po raz pierwszy jednak wszystkie kawałki Sekretu złożono w całość, niesamowitą rewelację, zdolną zmienić życie każdego, kto po nią sięgnął. 
Dzięki tej książce nauczycie się, jak wykorzystać Sekret w każdym aspekcie swojego życia, by zdobyć szczęście i pieniądze, trwając przy tym w dobrym zdrowiu i przyjaźni dla wszystkich. 
Sekret zawiera mądrości współczesnych nauczycieli - mężczyzn i kobiet, którzy dzięki niemu mogą teraz opowiadać o swoich własnych niezwykłych dokonaniach: 
przezwyciężaniu nieuleczalnych dolegliwości, zwalczaniu życiowych przeszkód i osiąganiu tego, co dla wielu wydaje się niemożliwe."

Ta piękna wizja świetlanej przyszłości tkwi w małej, kilkudziesięciostronnicowej książce, możliwej do nabycia za przystępną ceną. Czemu zatem nie jest ona rozpowszechniania w bibliotekach, przytułkach dla bezdomnych (niech sobie dom myślami przyciągną), szpitalach (samouleczenie też jest możliwe!), szpitalach psychiatrycznych (wygoń z myśli schizofrenię to będziesz zdrowym i szczęśliwym człowiekiem), McDonaldach (przyciągnij myślami frytki, po co masz je kupować!)?
Według obietnic autorów życie po przeczytaniu tej książki ulega całkowitej przemianie.Przeczytałam.
I co? No nico, jestem nadal tak samo humorzasta, zdystansowana do świata, nadal posiadam wady, które posiadałam do tej pory, objętość mojego portfela wcale nie rozrosła się do horrendalnych rozmiarów (a raczej uległa pomniejszeniu, bo książka nie była, niestety, z poświątecznej przeceny), a lista marzeń do realizacji nadal pozostała długa. Czy mam aż tak wielkie problemy z ujarzmianiem własnych myśli czy problem dotyczy czegoś innego?
 Jako kontrargument przytoczę fragment książki, na którą wydanie comiesięcznych oszczędności jest o wiele lepszą inwestycją niż wydanie ich na "Sekret" (dzięki Bogu, mamy Allegro i możliwość szybkiego pozbywania się rupieci intelektualnych). Mianowicie, Richard Wiseman, autor "59 sekund" pisze:
"Według niektórych autorów, w 1953 roku zespół badaczy przeprowadził eksperyment ze studentami ostatnigo roku Uniwersytetu Yale, których poproszono o zapisanie celów, jakie chcą osiągnąć w życiu. 20 lat później, naukowcy odnaleźli osoby biorące udział w eksperymencie i okazało się, że jasno sprecyzowane cele życiowe miało 3 % badanych oraz, że właśnie oni zgromadzili majątek przewyższający majątek pozostałych 97 % uczestników razem wziętych. (...)Jest tylko mały problem- według wszelkich danych taki eksperyment nigdy się nie odbył. (...) Podobne legendy od lat trafiają do współczesnych umysłów i w wielu wypadkach mogą ograniczać szanse osiągnięcia wyobrażanego celu. Co gorsza, takie porażki często sprawiają, że ludzie przestają wierzyć, że mają jakiś wpływ na swoje życie. (...) Czy droga do szczęścia rzeczywiście miałaby polegać na wypieraniu negatywnych myśli?"

Jak pisał Dostojewski:

"Spróbuj nie myśleć o niedźwiedziu polarnym, 
a wkrótce się przekonasz, 
że przeklęte zwierzę co chwila przychodzi ci do głowy"


"Sekret" zaleca koncentrowanie się na pozytywnych myślach i unikanie negatywnych wizji przyszłości. Gorzej, jeśli nagle nasze optymistyczne myślenie się.. zniedźwiedzi :)

Dla szczególnie zainteresowanych, nie posiadających książki: http://www.youtube.com/watch?v=inlFwxVtaN8