Thursday, February 6, 2014

Od cyberpsychologii po listę oczekiwań



Jeżeli jesteście złaknieni jakiegoś dobrego, psychologicznego filmu, to serdecznie polecam Wam "Ona" (2013). Po kilku minutach zanurzycie się w nowym, cyberświecie, który wyciąga do nas rękę i zachęca swoją dostępnością. Można to nazwać perspektywą niemalże wizjonerską, która pozwala podglądnąć świat w formie za kilkanaście lat. Przepełniony inteligentnymi maszynami, obsługiwanymi niedbałym ruchem ręki lub poleceniami głosowymi. Maszynami, które nie tylko ułatwiają nam życie, odciążając nas od wykonywania wszelkiej pracy fizycznej obarczoną pewną dozą ciężaru, lecz także spełniającymi potrzeby natury emocjonalnej. Początkowo, sądziłam, że puenta filmu skoncentruje się wokół tezy "Uwaga, w tym kierunku zmierza świat- wyłącz komputer, telewizor i wszelkie inne gadżety i idź po prostu do parku poczytać książkę", ale zostałam (prze)mile zaskoczona. Mistrzowsko zaprogramowany system operacyjny, instynktownie rozumiał potrzeby swoich użytkowników, towarzyszył im w każdej sekundzie, posiadał nawet własną świadomość (której ewolucja i rosnące możliwości zaskoczyły samych programistów). Dzięki temu był w stanie wchodzić w bliskie związki z niewirtualnymi osobnikami, które w pewnych momentach pod względem empatycznej i pełnej akceptacji atmosfery przypominały iście terapeutyczną relację- w późniejszych stadiach ewoluowała w stronę relacji bardziej symetrycznej, ale nie będę Was tutaj faszerować spojlerami. 
To co się nasuwa, po oglądnięciu filmu to następujące pytanie: Jak często spotykamy w naszych życiach kogoś, kto nas akceptuje bezwarunkowo? Kogoś, kto jest w stanie się wyzbyć swoich egocentrycznych dążeń i nie obarczać nas siatką swoich oczekiwań? Kogoś, kto jest z nami, towarzyszy, nie krytykuje i nie ocenia? 
A jak często my sami jesteśmy takimi bezwarunkowymi akceptowaczami... ? 
Gdybyśmy kształcili w sobie tą umiejętność, terapeuci mieliby o wiele mniejszy popyt na swoje usługi.