Friday, December 6, 2013

Hej, Ksawery.


Miał przyjść Mikołaj, przyszedł Ksawery. No cóż, nie zawsze mamy to, czego oczekiwaliśmy :) W tak dość niespodziewanej sytuacji, dotarło do mnie (w końcu), że czekają nas ciężkie dni.
Będzie zimno, ponuro, nieprzyjemnie i depresyjnie. Dni będą krótkie, czapki zbyt cienkie, by porządnie ogrzać nasze głowy, a tramwaje zbyt wolne, by nie spóźnić się do pracy.
Będzie to też czas wyboru odpowiedniej strategii, dokonywany zazwyczaj nieświadomie. Pierwsza z nich to malkontenctwo, rozmowy z sąsiadką pt. "A no, zima stulecia nadchodzi ponoć!" i wściekanie się na ciągle rosnące rachunki za ogrzewanie. Druga? Brnięcie pod prąd. Spoglądanie na tych wszystkich smutnych ludzi na przystankach, kryjących się przed deszczem, śniegiem lub innym paskudztwem i maltretowanie ich bezczelnym uśmiechem, którego nie wypada posiadać w tak niekomfortowych warunkach.
Dlaczego i po co? Łatwo jest być smutnym i marudnym- każdy potrafi osiągnąć ten stan. Natomiast uczucie zadowolenia to obranie drogi "pod górę"- wymaga to pracy, czasu i zaangażowania. Tylko, powiedzcie mi, czy nasz potencjał powinniśmy mierzyć w sprzyjających mu warunkach? Czy też, jego prawdziwa potęga ukazuje się dopiero wówczas, gdy dostajemy prawy sierpowy od życia lub własnego ego?

[Nicole]

No comments:

Post a Comment